marca 12, 2019

Włoch, czarnoskóry i rasizm wchodzą do baru...

Kiedy nagrodę za najlepszy film otrzymał Green Book, pomyślałem, że to po prostu bardzo bezpieczny wybór. Teraz, kiedy już film zobaczyłem, zorientowałem się, że była to decyzja niesamowicie odważna i odchodząca od dotychczasowych schematów. Do tej pory głupawe komedie nie miały szansy nawet na nominację...

Przez większość filmu oglądamy grubego Aragorna, który robi coraz obrzydliwsze rzeczy, wywołując salwy śmiechu wśród widowni. Drugim bohaterem filmu jest rasizm, też robi obrzydliwe rzeczy, tylko te nie są śmieszne. Generalnie jest to dosyć obrzydliwy film.

Aktorsko jest bardzo nierówno, ale trzeba przyznać, że zarówno Viggo, jak i Mahershala dają popis. Pomimo potwornie kliszowych, slapstickowych scen, obaj wypadają niesamowicie naturalnie. Ich nieocenioną zasługą jest to, że wysiedziałem na tym maratonie dłubania w uszach, obgryzania kurczaków i żartów z bicia ludzi. Kiedy Ali gra pijanego, to mimo bardzo standardowych dekoracji wypada fenomenalnie. Kiedy Mortensen peroruje wymachując KFC, to działa to w każdej scenie, mimo że żart został już opowiedziany niezliczoną ilość razy. Gagi zatem nie śmieszą, ale przynajmniej wypadają wiarygodnie - gdyby aktorzy nie wspięli się na wyżyny, to film byłby nieoglądalny, a gdyby miał 90 minut, to bym się nawet nie czepiał - ot, komedyjka.

Tylko że film trwa 130 minut i pojawia się tam trzeci bohater, rasizm. Ten dla odmiany wypada tragicznie - zawsze jest zagrany na 150% i przedstawiony najbardziej łopatologicznie jak się da, jednocześnie będąc niespójnym i rozmienianym na drobne.
Rasizmem dostajemy tutaj prosto w ryj, bez sentymentów. Serwuje się nam sceny, w których Mahershala obserwuje pracujących na polu kartofli, wynędzniałych, czarnoskórych robotników i pojedyncza łza spływa mu po policzku (no dobra, niemalże spływa).
Kiedy indziej pokazuje się nam, że nie wszyscy biali są źli - że kiedy zatrzyma cie policjant na południu, to powodem jest kolor twojej skóry. Kiedy trafisz na gliniarza w Nowym Jorku, to pomoże ci zmienić koło.
Bo trzeba się zabezpieczyć - nie można skrytykować „cywilizacji białego człowieka”, bez cukiereczka na osłodę.


To, co przeszkadza najbardziej, to to, jak niekonsekwentny jest rasizm w kreowaniu postaci Mortensena. Już w pierwszych scenach widzimy, jak ogromny wstręt ten człowiek odczuwa do czarnoskórych - wyrzuca do śmieci szklanki, z których pili afroamerykańscy hydraulicy. W tym momencie poczułem się filmem zaintrygowany, bo biologiczna odraza do osób o innym kolorze skóry to już naprawdę głęboka patologia.
I co? I nic! To nigdy nie wraca! Jest sobie Viggo klasycznym przedstawicielem pozytywnego rasisty w filmie - niby z uprzedzeniami, ale takimi niegroźnymi - ot, czasem powie, że każdy czarnoskóry uwielbia kurczaki, ale poza tym, to do rany przyłóż. Gawędzi sobie z Alim, częstuje jedzeniem i podtrzymuje włosy przy wymiotach. Ostatecznie tym, co dzieli bohaterów nie jest kolor skóry, tylko klasa społeczna.
To jest mniej więcej tak, jakby Shrek na początku filmu zeżarł tych wszystkich chłopów nachodzących jego chatkę… a potem film toczył się bez zmian. Postać Mortensena nie przechodzi żadnej przemiany, na początku filmu nas po prostu tymi szklankami okłamuje.

W Green Booku jest mnóstwo materiału na ciekawy film - film niewpadający we wszystkie możliwe klisze i niestarający się za wszelką cenę wygładzić swoich postaci. Oczekiwałem, że zestawienie ze sobą potwornie rasistowskiego Głębokiego Południa lat 60’ z uprzedzeniami prezentowanymi przez postać Mortensena zwróci uwagę widza na to, że rasizm zawsze pozostaje czymś złym - samo jego źródło sprawia, że nie sposób tolerować jakichkolwiek jego przejawów.
Osiągnięty efekt jest dokładnie odwrotny, bo Tony Lip (Viggo Mortensen) zamiast dostrzec nienawiść włoskiej społeczności, z której się wywodzi, utwierdza się tylko w przekonaniu, że przy południowcach to on jest „białym zbawcą” z Nowego Jorku. Tak samo jak widz.


I tak to się toczy - Aragorn i Moonlight przemierzają stany - jeden żre, mówi głupie rzeczy i wyciąga tego drugiego z opresji, drugi prowadzi pracę u podstaw.
A rasizm to pojawia się, to znika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 robertJR , Blogger