stycznia 17, 2019

#leczedepresjewinem

Internet ponownie pokazał, że nienawiść i złośliwość to tylko jedna z jego twarzy, drugą jest dobroć i miłość szerzona bezinteresownie przez jego użytkowników. Jestem wzruszony tym, jak wiele wsparcia, głównie sobie nawzajem, okazują uczestnicy łańcuszka nazwanego „ruchem zapobiegania depresji”.

Nie zrozumcie mnie źle - wierzę w dobre intencje, naprawdę! Jestem pewien, że wiele osób rozprzestrzenia posty z hasztagiem: #zapobiegamydepresji z powodów czysto altruistycznych i w pełni wierzą, że mogą komuś pomóc. Owszem, mogą, nie neguję tego.
Ja sam nie jestem ekspertem od walki z depresją. Nie zamierzam się za takowego podawać. Mogę mówić wyłącznie na podstawie własnych, osobistych doświadczeń. A moje doświadczenia powodują, że mam z tą całą akcją kilka problemów. Po pierwsze, treść. Akcja opiera się na udostępnianiu posta mającego pokazać znajomym uczestnika, że oto mają w nim oparcie. Uczestnik deklaruje w nim gotowość do okazania wsparcia w formie jednego z trzech napojów oraz czegoś do jedzenia:
Moje drzwi, mój dom i telefon są zawsze otwarte dla każdego z moich bliskich, przyjaciół, znajomych lub rodziny. Nie jest dobrze cierpieć w ciszy. Mam kawę, herbatę, a nawet trochę wina. Mogę przygotować coś słodkiego lub zdrowego, aby móc się z Tobą podzielić. Może mam tylko świeżą wodę lub kawałek chleba lub po prostu dam Ci moje ramię i milczenie, jeśli tego potrzebujesz... ja Zawsze będę tu, a Ty zawsze będziesz mile widziany! Dołączam się do ruchu zapobiegania depresji.
A jednak nie, jednak możliwe, że ma wyłącznie kawałek chleba i wodę. Sam w sumie nie wie. Tak, tekst który jest lawinowo rozsyłany po Facebooku ma problemy logiczne. Jest po prostu źle napisany. No bo w końcu masz człowieku kawę, herbatę i wino, czy jedynie wodę i kromkę chleba? Chciałbym wiedzieć zanim przejdę przez twoje zawsze otwarte drzwi. Zanim stwierdzicie, że hejtuję i czepiam się pierdół, dajcie mi wyjaśnić do czego zmierzam. Nie chodzi mi tutaj o same kwestie literackie, a raczej o to, co to może oznaczać. No bo co może sugerować fakt, iż takie mrowie osób udostępnia tekst z błędem logicznym? Być może nie przyłożyli zbyt dużej wagi do treści? Być może dali się porwać fali entuzjazmu? Być może nie zdają sobie sprawy z tego jakie deklaracje składają? Brak odpowiedzialności jest tutaj kluczowy. Tak jak wierzę w czystość intencji, tak średnio wierzę w pełną świadomość odpowiedzialności, jaką bierze się na barki powyższą deklaracją. Zawsze będziesz miał czas i chęć aby mnie wysłuchać? Zawsze ucieszysz się na mój widok? Nawet jeśli zapukam do Twoich drzwi po raz piąty w tym tygodniu? Nie będzie Ci przeszkadzać, że jest dopiero środa?

To są poważne obietnice! Ich złamanie niewiele znaczyć może dla większości twoich znajomych, ale dla tego jednego gościa, który rzeczywiście zmaga się z chorobą, może oznaczać kolejny życiowy zawód. Kolejny gwóźdź do trumny, kiedy okaże się, że jednak nie, jednak fajnie się o tym pisało, ale w rzeczywistości to zbyt upierdliwe odpowiadać na każde wezwanie. Zwłaszcza, że poświęcenie czasu to nie wszystko. Potrzeba pokładów cierpliwości, empatii i dystansu. Trzeba zapomnieć o swoim własnym, racjonalnym podejściu do problemów. Wyłączyć ocenę i skupić się na uczuciach potrzebującego. Bo nie ma obiektywnych emocji, a próba racjonalizowania zwykle bardziej szkodzi niż pomaga. Czy udostępniając post byłeś pewien, że potrafisz nie ruszać gwoździa?
Pomoc osobie chorej bywa upierdliwa. Bywa żmudna i mało bohaterska. Ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie ci, którzy pisali ten łańcuszek, próżno w nim bowiem szukać osoby chorego. Depresja to choroba, nie romantyczna rozpacz do wyleczenia winem. Chory, osoba, której cała akcja ma pomagać, praktycznie nie istnieje w świadomości autorów. Cały tekst jest o członkach akcji, o bohaterskich ludziach głoszących wszem i wobec, że oto gotowi są rycersko walczyć z depresją. Usłyszałem ostatnio, że ta akcja ma szansę przełamać społeczne tabu. Serio? Tutaj nawet nie nazywa się depresji chorobą! Nie ma chorego, jest cierpiący “werter” który do wyleczenia potrzebuje naszego ramienia. Nie ma słowa o tym jak depresja wygląda, nie ma jednego zdania popartego wiedzą naukową. A cierpiący człowiek niknie gdzieś pod pelerynami kolejnych bohaterów spieszących na pomoc. Proszę, nie dawajcie złudnych nadziei wsparcia! Bo depresja to nie jest po prostu stan permanentnego złego nastroju. Zapobieganie i leczenie depresji to dużo bardziej złożony problem niż mogłoby się niektórym wydawać. Zanim przyłączymy się do Frontu Zbawienia Osób z Depresją, zastanówmy się, czy dysponujemy wiedzą i środkami potrzebnymi w opiece nad osobą chorą. Nie działajmy na podstawie tego, co nam się wydaje. Bo nie ma nic gorszego od leczenia na Pawlikowską. Primum non nocere.

Wiem jakie są realia. No przecież nie będziemy teraz zbiorowo czytać podręczników psychologii. Co zatem, jak już przyjdzie do pomagania osobie chorej? Ja zacząłbym od wysłania do specjalisty, po prostu. Przy udzielaniu pierwszej pomocy zaczynamy od wezwania fachowców, czemu tutaj miałoby być inaczej? Wesprzyjmy w podjęciu decyzji o wizycie u lekarza, ona z pewnością nie jest łatwa. Przekujmy nasze wsparcie w profesjonalną opiekę.
W tym miejscu chciałem polecić szereg publikacji mówiących o depresji. Ale okazało się, że w każdej kolejnej coś mi nie pasuje: a to zbyt hermetyczna, inna skupia się za bardzo na przyczynach choroby albo jest zwyczajnie głupia. Ostatecznie uznałem, że rozdrabnianie się nie ma sensu. Doszedłem do wniosku, że polecę jedną rzecz, co do której mam pewność, że działa. Działa, bo pozwala, choć w minimalnym stopniu, zrozumieć co przeżywa osoba dotknięta depresją. Jest to opinia nie tylko moja, ale też osoby, która od lat z depresją żyje.
Tak, to jest gra tekstowa. Nie, nie jest to internetowy test: "sprawdź czy masz depresję". Gra jest krótka, wymaga od nas poświęcenia godziny, maksymalnie dwóch. Nie trzeba wykazywać się zręcznością ani refleksem, to właściwie czytanie opowiadania, w którym możemy decydować o tym jak potoczą się wydarzenia. Jeśli naprawdę chcecie zgłębić temat, to ja nie znam lepszego punktu wyjścia. P.S. No dobra, niech będzie, że nie tylko grę polecam:
W gratisie macie tekst o depresji i grze. A czego się po mnie spodziewaliście? Autorkę teksu bardzo podziwiam i szanuje, pod względami tak wieloma, że wymieniać nawet próbować nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 robertJR , Blogger